RELACJA Z WYPRAWY WOKÓŁ ANNAPURNY

Data publikacji: piątek, 9 listopad 2012

Październik 2012

 

Relacja Annapurna październik 2012

 Zdjęcia na http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151232742013903&set=a.10151232741948903.483019.273658183902&type=1&theater

Kolejna wyprawa dookoła Annapurny dobiegła końca. Zawsze nadchodzi ten moment którego szczerze nie znoszę – pożegnanie z ludźmi z którymi przez tak długi czas dzieliło się trudy podróży, o których trzeba się było troszczyć i martwić, którzy z czasem stawali się przyjaciółmi.

Był plan aby wszyscy Uczestnicy napisali coś od siebie, o swoich spostrzeżeniach i odczuciach, ale jak to zwykle bywa zabrakło czasu (może też troszkę chęci…)

A co najbardziej utkwiło w mojej pamięci tym razem? Na pewno pierwsza niedziela podczas trekkingu, kiedy to po wizycie w buddyjskiej gompie w Upper Pisangu, gdzie byliśmy świadkami puja (buddyjskich modlitw), braliśmy udział w mszy świętej celebrowanej przez Grzesia i Marka, czyli księży kapucynów, którzy wchodzili w skład naszej grupy. Na pewno również wielokrotnie odśpiewywany „a my jewo czajnikom” który to podchwycili nawet nasi Szerpowie! Obserwowanie jak Mirek leczy jednego z naszych tragarzy za pomocą akupunktury.

Po tej wyprawie wchodzi też w życie zakaz kąpieli pod wodospadem!

Oddaję teraz głos Uczestnikom:

 

Asia Zakrzewska - 20 pażdziernika

Namaste!

Do pięknego Nepalu przylecieliśmy z dalekiej Kanady 13 pażdziernika. Na lotnisku w Katmandu przywitał nas uśmiechnięty Lucjan z BT Gaudeamus. Od tego momentu wszystko tu jest niesamowite, zaskakujące i na pewno pozostanie w naszych pamięciach na zawsze.

Pierwszego dnia poznajemy nieco chaotyczne Katmandu. Tylu ludzi, takiego ruchu na ulicach jeszcze w swoim życiu nie widziałam. Prowadzenie samochodu czy przejście na drugą stronę ulicy graniczy tu z cudem.

Lucjan zabiera nas na nepalskie śniadanie – gorącą herbatę masala i parathy (naleśniki z ziemniaczanym nadzieniem). Od tej pory to będą moje ulubione dania, nie zapominając o tradycyjnym dhal bat, roti, czy pierożkach momo.

Zaraz po śniadaniu udajemy się taksówką (sama jazda to już wielka atrakcja!) do świątyni hinduistycznej – Pashupatinath.. A tu prawdziwy szok! Palenie zwłok, wrzucanie prochów do rzeki, święte krowy przy świątyniach. Do tego towarzyszą nam wszędzie zabawne małpki.

Zaraz potem zwiedzamy buddyjską świątynię – Bodnath. Ten świat wydaje się o wiele bardziej uporządkowany. Katmandu to takie ciekawe miejsce że aparatów nie wyłączamy ani na chwilę. Wieczorem spotykamy się z pozostałymi uczestnikami naszej wyprawy. Lucjan zamawia obfity, smaczny obiad – zupę z pierożkami momo i pieczeń z bawoła. Obiad popijamy lassi, czyli zsiadłym mlekiem i tybetańskim napojem z fermentującego prosa.

Kolejny dzień to zwiedzanie przepięknego, liczącego sobie 2000 lat kompleksu świątyń Swayambunath. A zaraz potem kilkugodzinna podróż malowniczymi terenami do miejsca z którego rozpoczniemy nasz trekking – Khudi.

Następnego dnia rozpoczyna się nasza bajka.

Wędrujemy drogami i ścieżkami wykutymi w skale, mijamy maleńkie wioski, pola tarasowe zasadzone ryżem, widzimy drzewa cytrusowe i bananowce. Głośne cykady umilają nam kilkugodzinne wędrówki. Na ścieżkach mijamy uśmiechniętych, choć zmęczonych ciężką pracą ludzi, beztroskie dzieci. Często stado osiołków wejdzie nam w drogę.

Nocowaliśmy już w Khudi, Bahundanda, Chamce, Bagarchap i Chame.wszędzie spotykamy się z taka samą gościnnością i serdecznością. Humory nam dopisuję, jesteśmy zgrana grupą.

Początkowy tropikalny klimat zanika wraz z wysokością. Pola ryzowe ustępują miejsca wysokogórskiej roślinności. Kultura hinduistyczna – tybetańskiej. Mijamy wodospady i niezliczone potoki.

Co rusz naszym oczom objawia się nowy szczyt: Himal Chuli (7893m n.p.m.), Ngadi Chuli nazywany Manaslu II. Dzisiaj widzieliśmy Manaslu I (ósmy najwyższy szczyt świata – 8163m n.p.m.). widoczność dopisała.

Kręcąc modlitewnymi młynkami proszę by ta bajka trwała jak najdłużej……….

 

Zosia Zgolak  - 28 pażdziernika

Jeden z najbardziej oczekiwanych przez nas dni trekkingu właśnie dobiega końca. Z błogosławieństwem buddystów, Lamy i Braci Kapucynów cała grupa przekroczyła najwyższą na świecie przełęcz na szlaku turystycznym bez bólu głowy i z dziecięcą radością. Jak osiągnąć tak przyjemny stan? Wystarczy wstać o 4 rano, ujrzeć szyby wymalowane szronem, łyżwiarskim stylem odwiedzić WC, zjeść rozgrzewającą zupkę chińską, rozpocząć wędrówkę z czołówką pod rozgwieżdżonym niebem. Wraz ze wschodem słońca, rozmrażaniem stóp i dłoni, zbliżaniem się do przełęczy, część z nas doznała ciekawych wrażeń słyszenia głosów i widzenia osób czy zaniku mięśni… klatki piersiowej. Na przełęczy przywitani zostaliśmy przez naszych uczynnych i nieustannie uśmiechniętych tragarzy gratulacjami, tańcem i śpiewem. Mistyczne przeżycie, ulga, spontaniczna radość, prawdziwe życie chwilą.

Podczas 10-km zejścia początkowo opruszonym śniegiem szlakiem do świętego miasta Muktinath upajaliśmy się widokami otaczających nas gór, lodowców, włóczących się jaków,koni, osiołków oraz podobnych nam turystów z ich ekipami. Popołudniowy prysznic po kilku dniach dość spartańskich warunków, bez konieczności spędzania wieczoru owijając się śpiworami możliwością przewracania stronic książki bez ryzyka odmrożenia palców powitaliśmy z nieukrywana radością. Kolejny wieczór z prywatnym niedzielnym nabożeństwem oraz toastem dla dzisiejszego solenizanta –Tadeusza. Kolejny dzień odkrywania jak dużo przyjemności dostarczają rzeczy codzienne, których pozbawienie na jakiś czas pozwala nam ponownie je docenić i spojrzeć z perspektywy na nasze życie.

 

Ciężko ubrać w słowa takie przeżycia, jakich doświadcza się w Nepalu, ale chyba Asi i Zosi się udało.

Miała jeszcze być relacja Erica z wyjścia nad jezioro Ice Lake, jednak zastała skomentowana lakonicznym „was no wiev”. Cóż, tylko jednego dnia nie dopisała nam pogoda…

Mirek miał opisać wejście na punkt widokowy na lodowiec Dhaulagiri, ale jakoś czasu nie starczyło…

Niemniej wszystkim chciałbym jeszcze raz gorąco podziękować za niesamowitą atmosferę tego wyjazdu, za wyrozumiałość przy drobnych potknięciach oraz za to, że wytrwaliście pełni entuzjazmu do ostatnich chwil!!!

Dziękuje i być może do zobaczenia!

Lucjan

 

Mówią o nas

  • Przyznam, że nawet na studiach tak dużo od nas nie wymagali. Ale opłacało się!Ania Rusek
  • Drugi raz korzystałam z usług Państwa Biura i muszę przyznać że kolejny raz się nie zawiodłam. Kazimierz, nasz pilot, którego serdecznie pozdrawiam jest osobą bardzo cierpliwą, wyrozumiałą i kompetentną. Grupa była mała (tylko 4...Aga

Nasze atuty

  • Ponad600

    Zorganizowanych wyjazdów i 6 000 szkoleń

  • 20 latna rynku

    Podróżujemy z Wami nieprzerwanie od 2003 roku

  • Gwarancja jakości

    Podróżujesz z pasją już od pierwszego dnia

  • 20

    20 wyspecjalizowanych przewodników